Ostatnio natknęłam się na ciekawy artykuł. Z pewnością znasz ludzi, którzy nie jedzą dużo, a tyją i nie mogą zrzucić ani grama. Takich ludzi na całym świecie jest coraz więcej. W USA jest ich prawie 70%, a 5 % ma nadwagę patologiczną (utrudniającą poruszanie).
W Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 25 lat liczba otyłych wzrosła trzykrotnie. W Polsce nadwagę ma co trzecie dziecko i 15,7 mln dorosłych, a liczba ich ciągle wzrasta.
Amerykańscy naukowcy postanowili odpowiedzieć na pytanie „Dlaczego tak się dzieje?”
Sharon Begley – autorka artykułu i jedna z amerykańskich badaczek przedstawia problem otyłości zupełnie w innym ujęciu niż pozostali badacze. Jej badania dowodzą, że za otyłość odpowiedzialne są związki chemiczne zawarte w plastykach i pestycydach.
Już 2002 w czasopiśmie medycznym „Jurnal of Alternative and Complementery. Medicine” lekarka z Uniwersytetu Stirlinga w Szkocji wykazała, że liczba otyłych rośnie wprost proporcjonalnie do zużycia najróżniejszych związków chemicznych: plastiku, chemicznych środków ochrony, rozpuszczalników, sztucznych aromatów, ulepszaczy, leków i tysięcy różnych produktów.
Wcześniej, bo w latach 90 w USA przeprowadzono badania ujawniające szkodliwość dla organizmu substancji zwanej bisfenol A, używanej do produkcji butelek do karmienia niemowląt. Biosfenol A to składnik butelek, zabawek dla małych dzieci, płyt CD, soczewek do okularów pokrywa też wnętrze kartonów do soków i puszek z żywnością.
Badacze udowodnili, że ma ona właściwości rakotwórcze i zaburza gospodarkę lipidową, powodując otyłość. Badania na hodowlach tkankowych pokazały, że bisfenol A potrafi tak przeprogramować komórki macierzyste tkanki łącznej, że powstają komórki tkanki tłuszczowej.
Kolejne badania udowodniły, że chemikalia w wyrobach plastykowych i środkach czyszczących mają podobne działanie jak syntetyczne hormony, głównie estrogen. Ich nadmiar może powodować zatory żylne, nowotwory i otyłość.
Sharon Begley wskazuje także, że chemikalia te wpływają na ludzkie geny w życiu płodowym i zaraz po narodzinach i przeprogramowują organizm i zaczyna on produkować komórki tłuszczowe. Następuje zmiana metabolizmu, organizm robi się leniwy i zamiast zużywać energię to ją magazynuje.
Następnym badaczem, który zajął się tym problemem była Retha Newbold. Podawała ona nowo narodzonym myszkom niskie dawki związków chemicznych o działaniu zbliżonym jak estrogen. Po pół roku zwierzęta były o 20% cięższe i miały o 36% więcej tłuszczu niż zwierzęta z grupy kontrolnej.
Zainspirowany badaniami R. Newbold, Bruce Blumberg rozpoczął swoje badania tym razem ciężarnym myszom podawał środek odkażający i grzybobójczy, dodawany do farb okrętowych. Okazało się, że ta substancja gromadzi się w organizmach zwierząt morskich, a także przedostaje się do wody pitnej.
Po aplikacji tych środków ciężarnym myszą okazało się, że mysie noworodki mają większą tkankę tłuszczową o 5%- 20% niż zwierzęta z grupy kontrolnej.
Podobne działanie do wyżej wymienionych substancji mają:
Perflurdalkoxy (tworzą cienką powłokę teflonową patelni i garnków)
Tributylocyna (wykorzystywana w środkach zwalczających bakterie, wirusy i grzyby), polichlorowane bifenyle (zawarte w elementach elektronicznych).
.
W świetle przedstawionych badań rodzi się pytanie czy efektem skażonego środowiska jest tylko otyłość, a może substancje chemiczne przeprogramowujące geny w komórce przyczyniają się do powstawania innych chorób?
Jak sobie radzić ze skażeniem środowiska? Jak bezpiecznie oczyszczać swój organizm? Czy odpowiedzią jest nowa technologia zdrowia?
Artykuł inspirowany badaniami opisanymi w artykule Sharon Begley "Gen otyłość". "Newsweek" 40 2009
Dodaj nową odpowiedź