Każdy grosz się liczy przy szczytnej zbiórce funduszy. Jednak czy tylko to, co jest w puszce, jest najważniejsze?
Często, jeśli myślimy o jakiejkolwiek pomocy, ograniczamy się do wpłacenia określonej kwoty finansowej. Idealnym przykładem zbiorowego zjednoczenia społeczności jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która rok rocznie zdobywa szerokie i wielkie uznanie.
A co z pomocą niematerialną? Owszem, fundusze są potrzebne, ba!, to one pozwalają poprawić poziom życia, zapewnić odpowiednie wyposażenie. Acz, musimy mieć świadomość, iż nie są one jedynym i najważniejszym czynnikiem.
Nie wyobrażam sobie WOŚPu bez wolontariuszy – niesamowicie dużej grupy ludzi, która poświęca swój czas i nie dostaje za to żadnych pieniędzy. (Chyba, że za zapłatę uznamy jakiś ciepły posiłek, kawę i herbatę).
Nie wyobrażam sobie hospicjum bez wolontariuszy. Ludzi dobrej woli, którzy siedzą przy chorym, trzymając go za rękę i wysłuchując, a czasem i spełniając ostatnie życzenia.
Nie wyobrażam sobie chociażby Wikipedii czy Debiana bez wolontariuszy, którzy tworząc internetową społeczność, wspólnymi siłami stworzyli te projekty.
Zdarza się słyszeć, iż wolontariusze są egoistami. Robią to, bo chcą poprawić swoje samopoczucie, samoocenę, swój autorytet; chcą wykorzystać innych do poprawy własnego wizerunku. Nawet, jeśli robią dużo dobrego, pomagają i tworzą świat lepszym, ich motywy działania nie są takie krystaliczne.
Wyróżniłabym dwa rodzaje egoizmu, pozytywny i negatywny. Negatywny, wiadomo, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Pozytywny zaś może tyczyć się wolontariatu – tak, w głębi serca czujemy spełnienie, czujemy, iż to znacząco wpływa na nasze życie, w pewnym sensie wpływa to na nasze samopoczucie. Jednakże, pamiętajmy, jak wiele wolontariat daje dobrego.
Dodaj nową odpowiedź