Okładka to twarz produktu. Musi trafić w gust grupy docelowej żeby produkt został kupiony, sprzedawcy, twórcy, pośrednicy itd. cieszyli się z zysków, a klient miał wrażenie, że bez tej rzeczy/usługi jego życie było szaro-bure. Okładka ta odstraszyła mnie na jakiś czas, choć lubię horrory. Tutaj mamy do czynienia jednak z innym rodzajem horroru. O czym przeczytamy w trzeciej części cyklu opowiadającego o pracy komisarza Edwarda Popielskiego?
Trzeba uspokoić ludzi – jeżeli nie czytaliście ,,Głowy Minotaura” czy ,,Erynie” tracicie przede wszystkim to, że.. ich nie czytaliście. Liczby napisane są taki w taki sposób, że przygody naprawdę ciekawego bohatera, Popielskiego, mogą być chwilą relaksu dla nieobeznanych w tym temacie.
Książkę przyszło mi czytać i recenzować rok po tym, kiedy było o niej całkiem głośno w różnych mediach, głównie w blogach internetowych. Chwalono ją najbardziej za komisarza, przeplatanie się wątków, aspekt historyczny i sprawne wprowadzanie gwary lwowskiej w rozmowy mieszkańców tego bardzo ciekawego kulturowo-narodowościowego, przedwojennego tyglu, który przypomina jednak miasto Raskolnikowa… Pod tymi wszystkim aprobatami podpisuję się i ja.
O komisarzu i o fabule - też
Główny bohater był powodem numer 1, dla którego z przyjemnością czytałem książkę. Przypomina mi (pod naprawdę wieloma względami, Maxa Payne`a…) również z 3 części jego przygód, z odrobiną swoistej samotności i bezsprzecznej inteligencji spod znaku Dr. House`a. Cóż więcej mam napisać? Komisarz zostaje wyrzucony z policji z powodu swojego przyjaciela – szkła, które nigdy nie jest puste jak i ataków epilepsji i prowadzi smętny żywot bezrobotnego, chwytającego się każdego zajęcia. W takim momencie musi coś się wydarzyć i... Nie zgadniecie. Oczywiście, oczywiście, coś się dzieje! Niesamowite, prawda?
Na prośbę swojej dawnej uczennicy, Renaty Sperling, zajmuje się tajemniczym zniknięciem hrabiny, u której prace i dach nad głową znalazła wcześniej wspomniana. Sprawa okazuje się nie lada wyzwaniem. Jak przystało na gościa, który nie jedno już przeszedł (czy też mężczyznę w średnim wieku, który zakochuje się w pięknej, młodej żydówce). Popielski rusza do akcji. W wyniku zbiegu okoliczności, w tym samym czasie nadarza mu się okazja do przekonania byłych pracodawców o swojej wartości. Eks-komisarz zostaje poproszony o pomoc w rozwikłaniu tajemnicy dwóch głośnych zabójstw, opatrzonych uprzejmie przez mordercę komentarzami w języku hebrajskim, bo... co to za frajda, jeśli byłyby to komentarze napisane po polsku.
Pojawiały się różne głosy na temat tego, który z wątków jest ważniejszy – osobisty czy dorwanie zabójcy? Obydwa mają swoich drugich, silnych, ciekawych i wyrazistych bohaterów pod postacią panny Sperling i hrabiego, który swoim wyuzdaniem i perwersjami mógłby zaprzyjaźnić się z Markizem de Sadem`em. Tym samym żałuje, że obydwie te postacie nie miały jeszcze większej liczby stron im poświęconych.
Książka jest to dobra, nie wybitna, a kto nie czytał, ten trąba!
Kacper Stępień
Dodaj nową odpowiedź