Po tej lekturze potrzebowałem przerwy. Odreagowania. Odpoczynku. Chyba jeszcze nigdy żadna książka nie zmęczyła mnie aż w taki sposób. Pierwsze strony tego dzieła złapały mnie jak pajęczyna. Była to tylko cisza przed burzą.
Od początku. Kōbō Abe to nieżyjący od prawie dwudziestu lat japoński prozaik dramaturg i autor scenariuszy, którego najbardziej znanym dziełem jest obiekt tej recenzji. Przyznam się do tego, iż o owej książce dowiedziałem się, kiedy otrzymałem zbiór literatury możliwy do zaopiniowania. Szybkie kilka ,,stuków” w klawiaturę i ,,klików” w myszkę przedstawiły mi jeden, prosty obraz: japoński Kafka. (Przepraszam, jeżeli jest to wyrażenie obraźliwe dla fanów Abe)
Co się okazało dalej, to wrażenie, które bardzo szybko się pojawiło, iż ,,Proces” w swym zamknięciu bohatera w sytuacji bez wyjścia, cholernej klatce, która robi się coraz mniejsza, mniejsza i jeszcze mniejsza, festiwalu niewiedzy, i prowadzenia bohatera do ślepej uliczki nie dorasta do pięt Kobiecie z wydm.
„Kobieta z wydm” to historia nauczyciela, pasjonata entomologii, który bierze urlop z pracy i wyjeżdża na wieś nad morze, aby na piaszczystych wydmach szukać nieznanego, nieopisanego nigdy wcześniej gatunku owada. Poszukując noclegu trafia do domu tytułowej kobiety, znajdującego się w wydrążonej jamie w piasku. To błahe, zdawałoby się, zdarzenie będzie miało ogromny wpływ na dalsze losy mężczyzny. Okaże się, że wejść do tego domu było łatwo, natomiast wyjście to już całkiem inna sprawa.
Prawie-anonimowy bohater (nazwisko pada dopiero na ostatniej stronie powieści), uwikłany w absurdalną sytuację bez wyjścia, jest więźniem nie tyle kobiety, co wszechotaczającego piasku, zatraca powoli wyznawane przez siebie wartości, a wręcz swoje człowieczeństwo.
Piasek… Drobne, wciskające się wszędzie ziarenka czuć w smaku potraw i w wodzie do picia, zasypują oczy i usta, stanowią ciągłe zagrożenie dla ludzi i ich bezpieczeństwa. Życie w tej wiosce to odmienny biegun francuskiej riwiery..
Proszę się nie obawiać, jeśli w czasie czytania tej lektury będzie występowało uczucie dosłownego tonięcia w piasku. Wysypujący się spomiędzy kartek książki, oblepiający nas tak jak bohaterów - jest wszędzie.
Jest jedna kwestia odnośnie tej książki, poza sytuacją bohatera, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Cóż to takiego? Wszelkie kwestie kobiety, w 99% przypadków urywane w połowie zdania, odpowiedzi na pytania bohatera w postaci 3-4 słów. Irytacja sięgała stratosfery.
W czasie, kiedy Abe Kōbō pisał tę książkę był zafascynowany komunizmem. I to w powieści widać – jednostka ma wartość, jeśli służy celowi ogółu. Jej własne plany, marzenia i pragnienia nie są w żadnym stopniu brane pod uwagę. Ten system, tak samo jak piasek, osacza człowieka do tego stopnia, że kiedy już ma możliwość coś w swoim życiu zmienić, nie podejmuje żadnych działań.
Nie była to lektura łatwa czy przyjemna. Oczywista oczywistość. Natomiast uważam, że jest to książka, którą trzeba przeczytać i przemyśleć. Myśli, plany i sposoby bohatera na wydostanie się z tej czarnej dziury, która wsysa wszystko, co spotka na swojej drodze, może bez dwóch zdań inspirować nas do walki z naszą codziennością i problemami. Bo mam nieodparte wrażenie, że bardzo często życie każdego z nas przypomina taką walkę z zasypującym nas piaskiem bezsensu i beznadziei.
Dodaj nową odpowiedź