Minęło już prawie 50 lat od czasów, gdy po raz pierwszy człowiek postanowił ujarzmić i wykorzystać poślizg do własnych celów. A był to Kunimitsu Takahashi, który stwierdził, że jadąc taką właśnie techniką, zwaną "zoku", szybciej pokonuje się zakręty, bo nie trzeba długo hamować. Młodzi Japończycy pochwycili ten styl jazdy i w okolicach japońskiego miasta Nakano, na górskich serpentynach, zaczęły się odbywać nielegalne wyścigi. Tam najlepiej spisywały się dość małe auta, między innymi z powodu niskiej ceny. Ze względu na strome urwiska, cała zabawa była widowiskowa i bardzo niebezpieczna. Drifterzy jeździli bokiem często przy samych brzegach jezdni, blisko zbocza, co czasem kończyło się wypadkiem - uderzeniem w skały, lub spadkiem ze zbocza. To okryło wyścigi mrokiem i coraz więcej Japończyków zaczęło, czynnie lub biernie, brać udział w zawodach. Liczyła się wtedy prędkość i czas przejazdu, a kierowcami byli często niedoszli kierowcy wyścigowi lub rajdowi. Jednak uliczni drifterzy coraz bardziej pragnęli poklasku, a zbocza nie były najlepszymi miejscami dla widowni do obserwacji zmagań i widowiskowej techniki. Dlatego wyścigi przeniesiono do miast i zmieniono "reguły gry". Tu już nie liczył się czas przejazdu, lecz widowiskowość i reakcja publiki. Wtedy też pojawiły się widowiskowe zestawy body-kit i inne estetyczne dodatki do aut, a to pozwoliło kierowcom wypracować własny, unikalny i rozpoznawalny styl. Jednak wyścigi były wciąż nielegalne. Dlatego wśród licznych problemów z wyeksploatowanym sprzętem, czy wypadków, największym okazała się policja, która chcąc przywrócić bezpieczeństwo na drogach, siała wysokie mandaty. To nie powstrzymało jednak zapaleńców przed kontynuacją swojej pasji. Przenieśli się więc na prywatne "terytoria". W tym czasie guru driftingu stał się kierowca wyścigowy, zwany dziś "Drift Kingiem" - Keichi Tsuchiya. razem z Daijiro Inadą (pomysłodawcą Tokyo Motor Show) oraz wydawcą pisma tuningowego "Option Magazine", założył firmę, wydającą od 1981r. magazyn poświęcony driftingowi - "Option Video". Zagłębienie się w temat zaowocowało utworzeniem specjalnych zawodów "Ikaten", w której startowali reprezentanci 16 regionów. Nazwę w 2000r. zmieniono na obecną - D1.Równolegle zaczęto szukać utalentowanych kierowców, aby mogła powstać profesjonalna liga driftingu. Udało się ją stworzyć w 2000r. pod nazwą All Japan Professional Drifting Championship. Od 2001r. z kolei zawodnicy rywalizują w parach.
Po rozkręceniu sportu w Japonii, dymną jazdą zaraziły się także inne części świata. Innowację z entuzjazmem przyjęły m.in. Australia oraz Nowa Zelandia i USA. Do Europy sztuka poślizgu kontrolowanego wpłynęła przez Wielką Brytanię, ale największe na Starym Kontynencie zawody odbywają się co roku na niemieckim torze Hockenheim, gdzie w 2000r. 220-konnym Fordem Escortem II generacji wygrał Polak - Maciej Polody. Od tego momentu w Polsce na dobre zapanowała moda na drifting.
Driftować można na kilka sposobów. Najpopularniejszym jest zaciągnięcie hamulca ręcznego przed zakrętem i przy dużej prędkości, co wyhamowuje odrobinę auto, ale i tak poślizg jest najdłuższy. Inna metodą jest tzw. "kop w sprzęgło", co powoduje zerwanie przyczepności. Jest to sposób na zakręty przyspieszające. Można też próbować pulsacyjnie wciskać hamulec, przenosząc ciężar na przód auta, a na torze wjeżdżać na tarkę lub wręcz wyjeżdżać tylną osią poza asfalt. Ciekawostką jest fakt, że dobry poślizg można osiągnąć paradoksalnie na bardzo przyczepnych oponach. W 2006r. driftingowi poświęcono film "Szybcy i Wściekli: Tokyo Drift", który ukazuje tę widowiskową modę w nowoczesny sposób. Lecz dziś tak naprawdę Tokio jest już dość dokładnie monitorowane, więc nielegalne wyścigi mają (przynajmniej w mieście) małe szanse przetrwania.
Jeździć bokiem, lepiej lub gorzej, można w zasadzie wszystkim, co ma napęd na tylne koła i w miarę silną konstrukcję. Dowodzą tego amatorskie nagrania w internecie. Ale istnieją też auta na stałe zaadaptowane do driftingu, a wśród nich legendy. Nie są to typowe auta sportowe. Jednak najczęściej są to modele sprzed epoki "wszechobecnej auto - elektroniki", które łatwiej jest modyfikować i przystosowywać specjalnie do tego typu wyścigów. Najbardziej osławionym samochodem jest chyba Nissan Skyline, z historią sięgającą 1957r, który podobno najlepiej oddaje sens i styl driftingu. Innymi maszynami, które świetnie się sprawdzają, są modele ze stajni Nissana - 350Z oraz Silvia, a także Mazda RX - 7. W Polsce, z racji dobrego poznania przez nas marki, duża część aut to sprawdzone modele BMW. Do świata oglądanego przez boczną szybę wpadły też, "prosto z szutrowych tras", japońskie modele WRC, jak Subaru Impreza oraz Mitsubishi Lancer Evolution. Co prawda są to modele z napędem 4x4, ale istnieją kierowcy, którzy zauważyli w nich potencjał i są gotowi przeznaczyć znaczne sumy pieniędzy na modyfikacje. Technikę jazdy bokiem autem z napędem na wszystkie koła nazywa się z kolei "Power Slide". Najlepiej ukazują to filmy z super medialnym Kenem Blockiem, który demonstruje, na co stać Subaru. Może zatem wkrótce nadejść moda na podwójne wrażenia z poślizgu - 4x4 na pełnej mocy...obserwujmy.
Dodaj nową odpowiedź