Człowiek posiada pewne uwarunkowane biologiczne odruchy; nie zawsze jest to jednak dla nas dobre.
Wchodząc do łazienki, po lewej stronie mam załącznik światła podzielony na dwie części – zawsze zapalałam tę bliżej drzwi. Całkiem niedawno spaliła mi się żarówka, którą ów włącznik włączał. Jako że cały czas zakup nowej żarówko odkładano na później, aby zapanowała jasność, musiałam przesunąć rękę te kilka centymetrów w lewo. I jakież było moje zirytowanie za każdym razem, gdy cały czas zapominałam o zepsutej żarówce i włączałam nie tej przycisk, co trzeba!...
Odruchy warunkowe i bezwarunkowe są uwarunkowane biologicznie – te drugie to cechy wrodzone. Przykładem może być odruch Moro, który zauważyć możemy u noworodków; gdy maleństwo usłyszy jakiś głośny dźwięk, energicznie wyprostuje kończyny, plecy zegnie w łuk, odchyli głowę do tyłu, zaciśnie pięści, by za moment powoli objąć klatkę piersiową. Odruch ten znika po około pięciu miesiącach życia.
Ciekawe bywają jednakże odruchy bezwarunkowe – czyli taki właśnie odruch, z którym usilnie walczyłam przez tydzień i o którym wspomniałam wyżej. Chyba najsłynniejszym i najpopularniejszym odruchem bezwarunkowym jest odruch Pawłowa. Pies, zanim otrzymał jedzenie, widział zapaloną lampkę czy słyszał dźwięk dzwonka. Po jakimś czasie po usłyszeniu danych efektów pies wydzielał ślinę (co jest efektem bezwarunkowym). Jego mózg zakodował, iż po zobaczeniu światła czy dosłyszeniu dźwięku zaraz organizm dostanie potrzebne pożywienie – nawet, jeśli w danym momencie nie widział jedzenia i nie czuł jeszcze jego zapachu.
Z tymże odruchem związana jest tresura. Aż przypomina mi się mój szynszyl, futrzak płci męskiej; ogromny, puchaty i niesamowicie szybki zwierz. Uwielbiał chować się w różnorakich zakamarkach w mieszkaniu, a później zaszywać się cicho, żeby nikt przypadkiem nie zorientował się, gdzie jest. Był na to jeden sposób – wystarczyło wyjąć z szafy pudełko ze specjalnym piaskiem, do którego wskakiwał, by się wykąpać; mógł siedzieć tam i obracać się całymi minutami.
Do odruchów takowych na pewno należy zamiłowanie człowieka do czystości – również czystości swojego samochodu. Gdy jest zabrudzony, zadbamy, by tak się nie działo. Acz, dzisiaj, idąc chodnikiem, zauważyłam pewnego mężczyznę, który mył swoje auto, obficie polewając je wodą. Co prawda po południu była odwilż, ale nic nie zapowiadało, żeby w nocy temperatura nie spadła poniżej zera. Cóż… mam nadzieję, że biedak nie namęczy się za bardzo, próbując skruszyć lód, który pojawi się na całej masce jego samochodu.
Dodaj nową odpowiedź