Nowe zdjęcia znajomych. Nowe komentarze. Nowe zaproszenia na zbliżające się wydarzenia. Komunikaty donoszące o tym kto co lubi i na jakim zdjęciu został otagowany. Jednym słowem – Facebook.
Kilkadziesiąt beztroskich dni musiało upłynąć zanim zorientowałam się jak wielki zawód może sprawić człowiekowi ten popularny portal społecznościowy. Inni zorientowali się już wcześniej. Cała reszta z pewnością nie zdoła tego zawodu uniknąć w przyszłości.
Problem nie istnieje dopóki nie zaczyna się przeglądać poszczególnych stron i grup na portalu. Na początku nic nie zwiastuje tragedii. Charles Bukowski, Banksy, Beat Generation, Johnny Depp i spółka. Ochoczo dołączam do grup, które korespondują z moim gustem. Setki tysięcy innych fanów specjalnie nie przeszkadzają, a niektórych być może utwierdzają w przekonaniu, że ich gust nie jest najgorszy.
Cała sprawa wzięła w łeb, kiedy jedna z moich znajomych dołączyła do grupy o nazwie: „Jak byłem mały to robiłem bazę z foteli i koców...”. Kolorowe wspomnienia z dzieciństwa zaczęły kotłować się w mojej głowie. Stwierdziłam nawet, że to bardzo fajnie, że ktoś poza mną zapewniał sobie tak oryginalny rodzaj rozrywki. Kilka minut później dowiaduję się, że grupa liczy ponad 35 tysięcy fanów tejże zabawy. Siłą rzeczy zdaję sobie sprawę, że nie byłam wyjątkowa.
Kolejnym przerażającym odkryciem był fakt, że w młodości ponad milionowa grupa użytkowników liczyła krople deszczu na szybie aby sprawdzić która z nich wygra. Potem była kilkunastotysięczna reprezentacja osób, które boją się potworów łapiących zwieszane z łóżka nogi. Liczne grono tych, którzy nie uczą się, a mimo to mają średnią 5.0, ponieważ uczą się poprzez osmozę również zrobiło swoje.
Jaki z tego wniosek? Facebook jest niszczycielem najsłodszych złudzeń. Jest potworem, który brutalnie uświadamia, że nie jesteśmy aż tak wyjątkowi. Stworem, który odbiera najważniejszy element wspomnień.
Podejrzewam, że w najtrudniejszych przypadkach byłby w stanie wywołać stany depresyjne i choroby serca. A nawet jeśli nie, to z pewnością nikogo nie zostawi bez chwili smutnej zadumy. Wie przecież, że nie łatwo jest zrezygnować z jego codziennego towarzystwa.
Dodaj nową odpowiedź