Tak się dzisiaj zastanawiałem, dlaczego Kościół (przykładowo - katolicki), religia i potrzeba duchowa tak często wydają się być mało atrakcyjne. Doszedłem do paru wniosków. Spotykamy się z licytowaniem, kto ma gorzej. Z czego to wynika? Z potrzeby współczucia?
“Mi ukradli portfel. - Tak, a nie uwierzysz, co mi się zdarzyło. Zabrali mi portfel i komórkę. - A słaby jesteś, mi to ukradli samochód.” Powinno być chyba na odwrót? Prześcigajmy się, kto jest lepszy i więcej osiąga!
Komentarz pierwszy:
Religia stanowi ostoję dla ludzi z depresjami, dla zakompleksionych z mnóstwem problemów. Kto żyje samotny, ten ma jeszcze Boga, który go nie opuści. Kto pozwolił sobie wmówić te różne poniżające głupoty, znajduje tu ukojenie. Ci ludzie uciekają od rzeczywistości. Niektórzy żyją marzeniami. Inni fałszem i pychą.
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz porusza tę sprawę. “Już się wyspowiadałeś, Bóg odpuścił Ci grzechy, jak się czujesz? – Beznadziejnie. – Ale spójrz, Bóg Cię kocha, wybaczył Ci, jesteś czysty. – Powiesiłbym się.” Ludzie wierzą, ale niedowierzają. Cały czas ukrywają w sobie różne boleści i myślą, że Bóg stanowi dla nich lekarstwo.
Masz wolną wolę. To Ty decydujesz o Swoich przekonaniach – czy są destruktywne, czy konstruktywne. Powiedz mi, jak możesz miłować Stwórcę, jeśli nie kochasz siebie? Bądź Swoim przyjacielem, bo właśnie ze Sobą spędzasz najwięcej czasu.
Księża mówią o problemach w dzisiejszym świecie, że telewizja jest pełna fałszu, że wszystko, co "fajne" jest niedozwolone. Ażeby tak Biblia zakazała jeść wątróbki albo szpinaku! A tu: nie cudzołóż, nie obgaduj innnych, pierwsi będą ostatnimi. Ludzie chcą się z tego wyzwolić i opuszczają wspólnotę.
Komentarz drugi:
“Niech inni, ci, którzy się boją żyć na swój sposób tam siedzą. Niech wierzą w Niewidzialnego i aniołki w Niebie”. Samochód istnieje. Możemy go dotknąć, obejrzeć, usłyszeć silnik. Książka istnieje. Możemy ją przeczytać słysząc szelest przewracanych stron. A Bóg? Może jest, gdzieś, odległy, nie wiadomo, jak wygląda. Nie dostrzegamy Jego cudów, piękna świata, tylko tkwimy w swoich małych problemikach.
Może nas także denerwować, że nie mamy takiej mocy, jak On. Tak pstryknięciem palca załatwić wszelkie niezałatwione sprawy, rozwiązać wszelkie kłopoty. A najlepiej, by zdobyć taką czarodziejską różdżkę, byle tylko lepszą, niż ma sąsiad. Chcemy być lepsi od innych, ale religia nie pozwala – “pycha”. Chcemy być luzaccy, podejmować tematy tabu. Bo to ciekawe, bo to wciąga, bo można się pośmiać, bo przełamujemy bariery mentalne, których otoczenie boi się przekroczyć.
Oni są wierzący, nie podejmują inicjują takich tematów. Ale chętnie się dołączą. Pytanie tylko, gdzie zaczyna się chrześcijaństwo, kończy pogaństwo. I czy można być osobnikiem pewnym siebie, charyzmatycznym, przywódczym i jednocześnie wierzącym? Uważam, że tak.
Dodaj nową odpowiedź