19.07.2013
Wyjazd z Dakaru zajmuje nam godzinę, suniemy między trąbiącymi, przepychającymi się i niespełniającymi żadnych norm pojazdami. Spragnieni zieleni i bezdroży odbijamy na teren jednego z parków narodowych.
Spotkaliśmy na drodze grupkę dzieci z opiekunkami. Zatrzymaliśmy się na chwilkę, aby się przywitać. Zaczęli głaskać nas po rękach, a dzieci przykładały rączki do naszych rąk i paluszkami pokazywały różnicę w kolorze skóry. Moje piegi wzbudziły śmiech. Rozdaliśmy kilka upominków: smyczki Reporter Young i OOH Poland, a opiekunki dostały torby „Super Drukarz” na zakupy. Takiej reakcji na kolor skóry się nie spodziewaliśmy :).
Późnym wieczorem jesteśmy już w Saint Louis. Nawigacja prowadzi nas na kamping, a nam chwilami się wydaję, że jej się coś pomyliło. Przejeżdżamy uliczkami wzdłuż oceanu, które są całkowicie zasypane śmieciami. Na takich kopach śmieci w ciągu dnia „pasą się” kozy, osiołki a nocą sfory psów. Już widzieliśmy w Afryce takie obrazki.
20.07.2013
Pomimo wszechobecnego brudu, Saint Louis zwane jest jezzową stolicą Afryki i ma swój specyficzny klimat. Położenie miasta na wyspie u ujścia rzeki Senegal, regularny plan miasta i charakterystyczna architektura kolonialna daje Saint-Louis charakterystyczny wygląd i tożsamość.
Jadąc w kierunku granicy mijamy ubogie wioski bez prądu i bieżącej wody. Wczorajszej nocy padał deszcz i na wyschniętych polach utworzyły się kałuże. Zrobił się przy nich spory ruch, panie robiły pranie, dzieciaki się pluskały.
Na przejściu granicznym w Rosso jesteśmy około godziny 15:00. Daty w papierach pozwalają nam przebywać na terenie Senegalu tylko do 22.07.13, więc na zupełnym luzie pewni, że szybciutko dostaniemy się do Mauretanii czekaliśmy na prom. Niestety, nasze wizy mauretańskie nie upoważniały nas do kolejnego przekroczenia granicy. Musimy wracać do Dakaru i postarać się o wizę. Dziś jest sobota, więc mamy duży problem. Na granicy dostaliśmy prywatny numer telefonu do Ambasadora Mauretanii, to przyjaciel jednego z żandarmów pracującego na granicy.
Ambasador obiecał nas przyjąć w niedzielę i obietnicy tej dotrzymał. Namawiał nas, abyśmy zostali w Dakarze, bo i tak nie zdążymy przekroczyć granicy. Już o 12: 30 byliśmy w drodze do Rosso. Udało się – jednak zdążyliśmy. Postanowiliśmy, że w drodze powrotnej śpimy na dziko.
21.07.2013
Wyjęliśmy narty z bagażnika, odkurzyliśmy buty narciarskie i ruszyliśmy na „ stok”. Niestety nie mieliśmy ani widowni ani uczniów. Wokoło tylko piach. Chociaż jazda na nartach w tych nietypowych warunkach jest całkiem zabawna – wolimy narty zimą!
22 i 23 oraz 24.07.13
Kolejna noc na Saharze. Ostrzegano nas, że Mauretania i Sahara to niebezpieczne miejsca. Nam jak na razie nikt nie zakłóca spokoju. Duże miasta Sahary Zachodniej takie jak Dakhla czy Laayoune robią na nas olbrzymie wrażenie, są takie czyste i zadbane, wszędzie zieleń i kwiaty.
Trzy dni spędzone na trasie prowadzącej przez Saharę pozwoliły nam trochę ochłonąć. Warto podróżować przez ten teren za dnia, żeby móc zaobserwować, jak bardzo Sahara potrafi być zmienna. Powtarzające się kontrole żandarmerii już nie były dla nas zaskoczeniem, a nawet przygotowaliśmy się zabierając ze sobą po 30 ksero-kopi paszportów, co znacznie usprawniało taką kontrolę. Miłym zaskoczeniem było to, że niektórzy panowie z żandarmerii nas pamiętali i z uśmiechem na twarzy życzyli „bon voyage”.
Dodaj nową odpowiedź