25.07.2013
Rano wjechaliśmy do miasta Agadir i poczuliśmy się jak w Europie. Mnóstwo turystów z Rosji, Anglii a otoczenie też bez marokańskiego klimatu. Do tego zimno. Zaglądnęliśmy na chwilkę do Medyny równie współczesnej jak całe miasto, która została odbudowana dopiero w 1992r po trzęsieniu ziemi w 1960 r . Ruszyliśmy w stronę Warzazat.
Z kolei Warzazat to miasto bardzo lubiane przez filmowców, których przyciąga tutaj pustynny krajobraz. Urocze doliny Dadis i Dara z zachwycającymi gajami palmowymi, wioski w kolorze brązowo-czerwonej ziemi – a to wszystko na tle wypalonych słońcem gór.
Przejeżdżając przez góry napotkaliśmy osady Berberów. Szczególnie entuzjastycznie witały nas dzieci. Już z daleka wybiegają w naszym kierunku i zachęcają różnymi sztuczkami do zatrzymania się i obdarowania upominkami. Góry Atlas, miasto Warzazat i okolice zdecydowanie należy wpisać w marszrutę po Maroku.
26.07.2013
Kolejny dzień w Górach Atlas, cudownie!!! Przespaliśmy noc w wyschniętym korycie rzeki, Wojtek wybrał to miejsce, kiedy już było całkiem ciemno. Rano okazało się, że to droga dojazdowa do kilku budynków, dlatego też nocą budziły nas światła samochodów i przechodzący ludzie. Niestety nikt na śniadanie nie zaprosił;)
Cały dzień kręciliśmy się po górach, wyjechaliśmy wąską szutrową drogą mieszczącą zaledwie jeden samochód na wysokość 2930 m n.p.m. Myśleliśmy, że to może droga w jedną stronę, aż do chwili, kiedy z na przeciwka nadjechał Land Rover. Minięcie się na drodze wymagało trochę zachodu i umiejętności. Widoki przy tym niesamowite, roślinność z braku wody karłowata i w znikomych ilościach.
Co jakiś czas mijaliśmy namioty Berberów, stada kóz oraz wielbłądów. Szczególnie emocjonalnie reagowały na nas dzieci, już z daleka biegły na bosaka po kamieniach w naszą stronę. Zachęcały nas do zatrzymania się i obdarowani ich jakimś prezentem. Dziewczynki prosiły o biżuterię, jeden chłopiec i jego mama prosili o buty. Niestety wszystkich życzeń nie mogliśmy spełnić, ale każdy otrzymał jakiś upominek. Dla mnie najbardziej wzruszający był moment, kiedy jedna z trzech dziewczynek, przy których się zatrzymaliśmy pokazywała na siebie i na samochód jakby chciała nam pokazać, żeby ją zabrać.
Ludzie z tego regionu byli bardzo przyjaźni, machali do nas, uśmiechali się.
Następnie droga w kierunku Fez. Zdarzały się odcinki bez asfaltu lub zasypane skałami, trafił się również szlaban i zerowa informacja na temat objazdu.
27.07.2013
Pobudka przyszła nam dziś wyjątkowo łatwo. Trochę nadrobiliśmy zaległości ze spaniem. Szybkie śniadanie i w drogę do Fez – mamy około 100 km. Najważniejszy punkt dnia stanowi Medyna w Fez. Upał towarzyszy nam nadal, aż się kręci w głowie.
Uliczki Medyny są wąskie i zacienione, ale jednak i to w tak upalny dzień nie przynosi ukojenia. Wciąż trafiamy na ślepe zaułki i na barwne place targowe mijając osiołki i konie, które są głównym środkiem transportu w tych wąskich uliczkach. Próbuję robić zdjęcia ludziom zajętym sprawunkami i dostaję burę, więc szybko staramy się wmieszać w tłum i zniknąć w jednej z uliczek.
Zapada też decyzja, że dzisiaj mamy dostać się do Tangeru, więc w drogę.
Przed nami prawie 300 km.
Dodaj nową odpowiedź