EXPEDYCJA IV KONGO – relacja

Michał Toczyski | Warto wiedzieć więcej

06.07.2013

Edi, dorwawszy przewodnik Pascala, w ciągu kilku godzin przegonił nas po wszystkich najważniejszych miejscach stolicy Maroka. Zabytki są rozproszone po całym mieście, więc deptania było sporo. Największe wrażenie zrobiły na nas Cytadela i mauzoleum Szela, gdzie gniazda wiją bociany i czaple.

Odwiedziliśmy tętniącą kupieckim życiem Medynę, z której ciężko było nam się wydostać przez tłum pomiędzy kramami oferującymi w zasadzie wszystko. Obowiązkowym punktem było również Mauzoleum Muhammada V, które jest współczesną budowlą, oraz Meczet Hassana Muhammada V uważany za symbol stolicy.

Kolejna pozycja programu to urzekająca wąskimi, zacienionymi uliczkami i starymi kamieniczkami pomalowanymi na biało – niebiesko Kazba al Udaja, otoczona potężnym obwarowaniem. Labiryntem uliczek można dotrzeć na taras z widokiem na ocean. Znajduje się tutaj również pijalnia marokańskiej miętowej herbaty. Ukojenie po całym dniu półbiegu w słońcu przyniósł nam Ogród Andaluzyjski - oaza zieleni i spokoju w centrum miasta. Złapaliśmy oddech i ruszyliśmy na obiad.

Po szybkim posiłku ruszyliśmy w kierunku Meknes. Im głębiej w ląd, tym bardziej temperatura powietrza wzrastała. Zwalniając miejscami i bez koniecznych postojów udało nam się dojechać do celu. Stara część miasta była maksymalnie zakorkowana i standardowo bez żadnych reguł w ruchu ulicznym. Adresy kampingów, które mieliśmy zapisane okazały się być już nie aktualne. Ciężko tutaj uświadczyć napisy w języku francuskim, tylko arabskie, co komplikowało poszukiwania jeszcze bardziej. Wydostaliśmy się ze starej części miasta. Po sprawdzeniu cen hoteli w nowych dzielnicach doszliśmy do wniosku, że śpimy „ na dziko”.

Wyjechaliśmy za miasto. Po kilkunastu kilometrach dojechaliśmy do ścierniska graniczącego z gajem oliwnym. To był nasz kamping. Miejsce niezwykle malownicze, otwierają się przed nami dzikie tereny Afryki! Widoki dookoła wynagradzają lekki dyskomfort. Po ekspresowym zwiedzaniu Rabatu padliśmy bardzo szybko, nie zwracając większej uwagi na odgłosy nas otaczające. A wokoło coś się kręciło, pomrukiwało, szeleściło…

07.07.2013

Już o poranku usłyszeliśmy odgłosy prac polnych i beczenie owiec, które po chwili minęły nas, nie zwracając większej uwagi na naszą obecność. Kierunek Volubillis – ruiny rzymskiego miasta.

Dziurą w płocie dostaliśmy się na teren wykopaliska - i to nie ze skąpstwa, tylko tak nam było po drodze. Zostaliśmy przyłapani przez przewodnika, jednak po kilku wspólnych zdjęciach i miłych gestach zostaliśmy puszczeni bez konieczności wnoszenia opłaty.

Miasto jest wpisane na Światową Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Widoczne są tutaj pozostałości murów obronnych, forum, kapitolu termy, łuk triumfalny i domy mieszkalne. W wielu pomieszczeniach widoczne są starożytne rzymskie mozaiki.

Z Volubilis przejechaliśmy malowniczymi drogami Atlasu Średniego, gdzie tereny górskie zrobiły na nas olbrzymie wrażenie. Zatrzymując się przy niewielkiej osadzie, zaczęły do nas nawoływać dzieci siedzące przed jednym z domów. Wzięliśmy trochę cukierków i kilka koszulek dziecięcych Reporter Young i poszliśmy się przywitać. Mama dzieciaczków zaraz nas zaprosiła „ na pokoje”, chciała raczyć posiłkiem. W pomieszczeniach zlokalizowanych w piwnicy było chłodno, więc, chwilkę zostaliśmy, pstryknęliśmy kilka zdjęć i pożegnaliśmy się.

Dostaliśmy się do Sefrou. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Medyny i już przy bramie wejściowej zajął się nami przemiły pan, zapytał czego szukamy i zaoferował swoją pomoc. Czytaliśmy w przewodniku Pascala, że takie osoby można napotkać we wszystkich miejscach, w których pojawiają się turyści. Korzystamy z jego usług, ustalając opłatę na 20 dih. Nasz przewodnik prowadzi nas labiryntem uliczek do małego baru. Sami byśmy tutaj pewnie nie trafili. Zjadamy posiłek w prawdziwie marokańskim stylu. Zaserwowano nam zupę z fasoli { Lubia}, bardzo pikantną oraz szaszłyk z baraniny.

Niedaleko Sefrou znajduje się malownicza wioska Al- Bahatil, gdzie niektórzy mieszkańcy do dziś żyją w jaskiniach. Tutejszy przewodnik nagle wybiega do nas z budynku i pakuje się na przednie siedzenie, spychając mnie na podłokietnik, nie pytając, czy w ogóle jesteśmy zainteresowani jego pomocą. Pan okazał się przesympatyczny, więc oczywiście jesteśmy zainteresowani.

Zostajemy oprowadzeni po mieście oraz odwiedzamy jedną z zamieszkanych jaskiń gdzie zostajemy uraczeni bardzo słodką zieloną herbatą z miętą. Pycha ! Idealnie się sprawdza ten napój w tutejszych temperaturach.

Popołudniowe słońce, które sprawia, że góry i miasteczko znajdujące się na zboczu jednej z nich wyglądają jeszcze bardziej malowniczo. Jest nam przykro opuszczać ten region. Ósmy dzień naszej wyprawy spędzimy w Casablance.

Dodaj nową odpowiedź

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Image links with 'rel="lightbox"' in the <a> tag will appear in a Lightbox when clicked on.
  • Image links from G2 are formatted for use with Lightbox2
  • Image links with 'rel="lightshow"' in the <a> tag will appear in a Lightbox slideshow when clicked on.
  • Links to HTML content with 'rel="lightframe"' in the <a> tag will appear in a Lightbox when clicked on.
  • Links to video content with 'rel="lightvideo"' in the <a> tag will appear in a Lightbox when clicked on.
  • Links to inline or modal content with 'rel="lightmodal"' in the <a> tag will appear in a Lightbox when clicked on.
  • Use to create page breaks.

Więcej informacji na temat formatowania

CAPTCHA
Przepisz cyfry i litery z obrazka. Stanowi to zabezpieczenie przed spamem. Jeśli znaki są nieczytelne, kliknij ikonę odświeżenia obrazka (dwie strzałki nad ikoną głośnika).